Ulubieńcy #Grudnia
Witajcie Kochani ;)
Grudzień już prawie za Nami , pora zatem podzielić się z Wami kosmetykami , które sprawdziły się u mnie nie tylko podczas świątecznej bieganiny , ale również we wcześniejszych miesiącach.
Ponieważ Święta spędzam w tym roku poza domem , zdecydowałam się na tzw."pewniaki" , wiedząc ,że i tym razem mnie nie zawiodą.
Znalezienie podkładu idealnego niejednokrotnie stanowi nie lada wyzwanie. I tu pokażę Wam podkład , który spełnia wszystkie moje wymagania a przy tym kosztuje niewiele i jest bardzo łatwo dostępny. Mowa tu , jak sie już zapewne domyślacie o Rimmel Lasting Finish 25hr . Aktualnie używam tego ciemniejszego , w odcieniu 400 Natural Beige . Podkład wygląda jak druga skóra , nie ściera się w ciągu dnia , daje średnie krycie , które można budować i wyglądać przy tym bardzo naturalnie. Jego konsystencja jest dość kremowa a zapach przyjemny , typowy dla marki . Podkład ładnie stapia się z cerą , nie podkreśla suchych skórek , włosków na twarzy . Widocznie wygładza i nadaje zdrowy , promienny efekt. Na mojej mieszanej cerze utrzymuje się nienagannie cały dzień. Jestem bardzo na tak!
Jako , że grudzień to dla mnie nie tylko miesiąc Świąt , ale również wyjazdu musiałam zadbać o to , aby makijaż nie tylko utrzymywał się nienaruszony , ale również wyglądał świeżo na długie , długie godziny.
Z pomocą tutaj przyszła mi niezastąpiona mgiełka , utrwalacz do makijażu MAC Prep + Prime Fix+ .
Nie jest to nowość u mnie , ale używam jej tylko na specjalne okazje bądź właśnie wyjazdy lub przy drastycznych zmianach klimatu , pogody.
Mgiełka sprawdza się u mnie jako utrwalacz makijażu , gdyż trzyma go w ryzach przez cały dzień , bez poprawek. Oprócz tego jej ogromną zaletą jest ściąganie tzw."pudrowości". Makijaż wyglada naturalniej , nawet przy mocno kryjących podkładach.
U mnie służy także do nakładania cieni na mokro , aby zintensyfikować ich efekt.
Mnie grudzień kojarzy się z kolorem czerwonym , więc nie mogło tu zabraknąć mojej absolutnie ulubionej , czerwonej , matowej pomadki Maybelline , w odcieniu 965 Siren In Scarlett .
Jest to odcień czerwieni , który każda z Nas powinna mieć w kosmetyczce na specjalne okazję. Sam odcień ma w sobie sporo niebieskiego pigmentu przez co nie żółci zębów.
Opakowanie klasyczne , kremowa konsystencja , ale co ważniejsze , nie wysusza ust ani nie robi efektu skorupy na ustach nawet przy dwóch warstwach. Jeżeli chodzi o utrzymywanie to jest to około 4-5 godzin . Ładnie schodzi z ust a jej aplikacja jest bajecznie prosta , nawet przy tak intensywnym kolorze naprawdę ciężko nią wyjechać poza kontur naszych naturalnych ust.
Można ją często dostać na promocji w Rossmanie.
Jak się zapewne domyślacie , u rodowitej sroki nie mogło zabraknąć rozswietlacza ;)
W tym miesiącu postawiłam na klasyczny , szampański kolor , który służył mi również jako cień do powiek bądź do wewnętrznego kącika.
Mowa tu o rozswietlaczu Dior Diorskin Nude Air Luminizer w najjasniejszym odcieniu 001 .
Jak możecie zauważyć , zużycie jest dość spore
Opakowanie jest klasyczne , magnetyczne.
Konsystencja aksamitna , przyjemna pod palcami.
Sam rozswietlacz tworzy przepiękną , elegancką taflę , którą można budować oczywiście. Ja jestem zachwycona efektem jaki daje na twarzy.
Kochani , mam nadzieję , że te Święta upływają Wam w rodzinnej atmosferze.
Pozdrawiam Was serdecznie ,
Buziaki x
Grudzień już prawie za Nami , pora zatem podzielić się z Wami kosmetykami , które sprawdziły się u mnie nie tylko podczas świątecznej bieganiny , ale również we wcześniejszych miesiącach.
Ponieważ Święta spędzam w tym roku poza domem , zdecydowałam się na tzw."pewniaki" , wiedząc ,że i tym razem mnie nie zawiodą.
Znalezienie podkładu idealnego niejednokrotnie stanowi nie lada wyzwanie. I tu pokażę Wam podkład , który spełnia wszystkie moje wymagania a przy tym kosztuje niewiele i jest bardzo łatwo dostępny. Mowa tu , jak sie już zapewne domyślacie o Rimmel Lasting Finish 25hr . Aktualnie używam tego ciemniejszego , w odcieniu 400 Natural Beige . Podkład wygląda jak druga skóra , nie ściera się w ciągu dnia , daje średnie krycie , które można budować i wyglądać przy tym bardzo naturalnie. Jego konsystencja jest dość kremowa a zapach przyjemny , typowy dla marki . Podkład ładnie stapia się z cerą , nie podkreśla suchych skórek , włosków na twarzy . Widocznie wygładza i nadaje zdrowy , promienny efekt. Na mojej mieszanej cerze utrzymuje się nienagannie cały dzień. Jestem bardzo na tak!
Jako , że grudzień to dla mnie nie tylko miesiąc Świąt , ale również wyjazdu musiałam zadbać o to , aby makijaż nie tylko utrzymywał się nienaruszony , ale również wyglądał świeżo na długie , długie godziny.
Z pomocą tutaj przyszła mi niezastąpiona mgiełka , utrwalacz do makijażu MAC Prep + Prime Fix+ .
Nie jest to nowość u mnie , ale używam jej tylko na specjalne okazje bądź właśnie wyjazdy lub przy drastycznych zmianach klimatu , pogody.
Mgiełka sprawdza się u mnie jako utrwalacz makijażu , gdyż trzyma go w ryzach przez cały dzień , bez poprawek. Oprócz tego jej ogromną zaletą jest ściąganie tzw."pudrowości". Makijaż wyglada naturalniej , nawet przy mocno kryjących podkładach.
U mnie służy także do nakładania cieni na mokro , aby zintensyfikować ich efekt.
Mnie grudzień kojarzy się z kolorem czerwonym , więc nie mogło tu zabraknąć mojej absolutnie ulubionej , czerwonej , matowej pomadki Maybelline , w odcieniu 965 Siren In Scarlett .
Jest to odcień czerwieni , który każda z Nas powinna mieć w kosmetyczce na specjalne okazję. Sam odcień ma w sobie sporo niebieskiego pigmentu przez co nie żółci zębów.
Opakowanie klasyczne , kremowa konsystencja , ale co ważniejsze , nie wysusza ust ani nie robi efektu skorupy na ustach nawet przy dwóch warstwach. Jeżeli chodzi o utrzymywanie to jest to około 4-5 godzin . Ładnie schodzi z ust a jej aplikacja jest bajecznie prosta , nawet przy tak intensywnym kolorze naprawdę ciężko nią wyjechać poza kontur naszych naturalnych ust.
Można ją często dostać na promocji w Rossmanie.
Jak się zapewne domyślacie , u rodowitej sroki nie mogło zabraknąć rozswietlacza ;)
W tym miesiącu postawiłam na klasyczny , szampański kolor , który służył mi również jako cień do powiek bądź do wewnętrznego kącika.
Mowa tu o rozswietlaczu Dior Diorskin Nude Air Luminizer w najjasniejszym odcieniu 001 .
Jak możecie zauważyć , zużycie jest dość spore
Opakowanie jest klasyczne , magnetyczne.
Konsystencja aksamitna , przyjemna pod palcami.
Sam rozswietlacz tworzy przepiękną , elegancką taflę , którą można budować oczywiście. Ja jestem zachwycona efektem jaki daje na twarzy.
Kochani , mam nadzieję , że te Święta upływają Wam w rodzinnej atmosferze.
Pozdrawiam Was serdecznie ,
Buziaki x
Komentarze
Prześlij komentarz