Ulubieńcy #Stycznia 2020

Witajcie Kochani ;)

Styczeń powoli dobiega końca , czas więc na podsumowanie miesiąca i podzielenie się z Wami produktami , po które sięgałam najczęściej.

Styczeń był , właściwie to nadal jest , bardzo intensywny . Wydawać by się mogło , że wszystko po świętach wróci do normy , jednak pracy nadal mam tak samo dużo i nie za bardzo miałam czas na testowanie nowości kosmetycznych. Tak naprawdę to doba mogłaby trwać 32 godziny ;)

Sięgałam natomiast po sprawdzone kosmetyki i jednym z nich jest serum 24K Gold Serum od SPA Cosmetics .

24k gold serum spa cosmetics

O tym serum wspominałam Wam już na Instagramie.
Jest to serum wyprodukowane w Izraelu , jak pewnie zdążyliście zauważyć mam słabość do kosmetyków z Izraela ;)
Serum oprócz swojego cudownego , bliżej nieokreślonego zapachu ( jaśmin + zielona herbata  ) ma cudowne właściwości. Idealnie sprawdza się jako baza pod makijaż. Skóra po nim jest delikatnie klejąca , ale po nałożeniu podkładu , wciąga go jakby , dzięki czemu wygląda to świeżo i naturalnie.

spa cosmetics

Skład jest bardzo naturalny , mamy tu dużą zawartość złota, minerały z Morza Martwego , sól z Morza Martwego , retinol  , kolagen , ekstrakt z róży  , miód , ekstrakt z zielonej herbaty i wiele innych dobroci.
Jego konsystencja jest dość gęsta i jak wyżej wspomniałam , skóra była po nim dość lepka , ale w przyjemny sposób. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taka konsystencją.
Sięgam po niego codziennie , z wielką przyjemnością .


Bezpośrednio na serum nakładam podkład. Podkład jak się zapewne domyślacie to Charlotte Tilbury Airbrush Flawless Foundation . Jest to nadal ta sama butelka w odcieniu 5 Neutral .

charlotte tilbury 5 neutral

Domyślam się , że pewnie macie dość czytać co miesiąc o tym samym podkładzie , ale jest to jedyny podkład , który bez pudrowania , utrzymuje się od 5 rano , kiedy to nakładam makijaż do 23 , kiedy go zmywam.
Im dłużej "noszę" go na twarzy , tym , mam wrażenie , lepiej wygląda. Jest to podkład o przedziwnej , plastycznej konsystencji .
Moja cera , nieskromnie mówiąc , po nałożeniu tego podkładu wygląda lepiej niż po Photoshopie. Krycie jest bardzo mocne , w zasadzie to zakrywa wszystko i wygląda przy tym naturalnie. Nie wiem jak to możliwe. Przestałam praktycznie dzięki niemu używać pudru i korektora , sporadycznie , kiedy śpię po 2-3 godziny sięgnę po korektor. Jest to natomiast odruch bardziej niż potrzeba zakrycia czegokolwiek.
Zauważyłam też w końcu jego właściwości pielęgnujące , dlatego tak ciężko jest mi sięgać po inne podkłady.

Kolejnym ulubieńcem jest pomada do brwi a raczej cień do oczu , który służy mi jako pomada do brwi. Mowa tu o Maybelline Color Tattoo 24HR w odcieniu 40 Permanent Taupe .


Ja z reguły raz w miesiącu robię sobie brwi u kosmetyczki metodą hd i nie potrzebuję już nic przy nich dłubać , jednak z braku czasu wróciłam do sprawdzonego ulubieńca , którego używałam zanim zaczęłam regularnie robić brwi.
Cień ten w opakowaniu wygląda na szary , natomiast przy kontakcie ze skórą czy też samymi brwiami kolor ten jest zupełnie inny. Jest to dość chłodny , średni  brąz , który sprawdzi się u większości osób .


Nakładany "lekką ręką" nawet u dość jasnych blondynek.
Utrzymuje się na brwiach cały dzień , ja nie używam żelu do brwi i jako pomada nie mam mu nic do zarzucenia.
Nigdy nie stosowałam go jako cień do powiek.
Jest bardzo wydajny  , tani i ogólnodostępny .

Paleta do twarzy Becca  Khloé   &   Malika , a dokładniej róż z tej palety to mój kolejny ulubieniec. Paleta cała jest cudowna , ale to po róż sięgam najczęściej.


I tu od razy pytanie  do Was - jeśli znacie jakiś dobry zamiennik tego różu , proszę dajcie mi znać. Paleta jest niestety edycją limitowaną , to jest jej jedyny minus.


Wracając do różu , idealnie łączy się on z podkładem , nie tworzy plam i nadaje cerze idealny kolor.  Jest przy tym subtelny i nieoczywisty , nie ściera się i na całe szczęście jest to róż , cała paleta w zasadzie , wypiekany , więc posłuży mi na długo.
Jak ją gdzieś uda Wam się kupić - bierzcie w ciemno. Polecam!

Ostatni już ulubieniec , wisienka na torcie , to rozświetlacz Dior  Diorskin Nude Air Luminizer w odcieniu 001 .


Rozświetlacz jest niestety w opłakanym stanie , ale nadal świetnie mi służy. Używam go do standardowego rozświetlenia twarzy , jako cienie do powiek oraz do ciała. W dni , kiedy mam więcej czasu również dookoła ust - wydają się wtedy pełniejsze ;).


 Kolor oraz efekt można budować i jest na tyle uniwersalny , że sprawdza się zarówno kiedy jestem opalona jak i w dni , kiedy nie mam na to czasu i jestem bledsza od córki młynarza.
Jest to czysty kolor , bez jakichkolwiek drobinek i nie da się zrobić nim krzywdy , owszem można zbudować jego intensywność , ale nadal wygląda bardzo subtelnie i elegancko .

Kochani , tak przedstawiają się moi ulubieńcy obecnego miesiąca. A Wy po jakie produkty sięgaliście/ sięgacie najczęściej ?
Pozdrawiam Was serdecznie ,
Buziaki x

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Krem przyspieszający opalanie Byrokko Shine Brown | Hit czy Kit ? |

Projekt Denko #9 | Wrzesień 2021 |

Projekt Denko #8 | Sierpień 2021|