Projekt Denko #10 | Październik 2020 |
Witajcie Kochani ;)
Dawno mnie tu nie było , ale wracam powolutku i dziś przychodzę do Was z październikowymi zużyciami kosmetycznymi , czyli tzw."denkiem" .
Nie ma tego dużo , Październik był bardzo intensywny pod każdym względem i większość czasu spędzałam poza domem. Nie przedłużając - Zaczynajmy! ;)
Większość z tych produktów już gdzieś przewinęła się na blogu . Linki oczywiście zostawię na dole ;)
Serum na dzień Simply Pure Hydrating Serum zużyłam z przyjemnością. Serum to jest nie tylko bardzo tanie , wydajne , ale dodatkowo porządnie nawilża . Jest przy tym hipoalergiczne i bezzapachowe.
Kupię ponownie i Wam również polecam się nim zainteresować.
Krem Eveline Cosmetics Hyaluron Clinic B5 niestety nie sprawdził się ani na dzień ani na noc. I tu podkreślę , że producent zaleca stosowanie i na dzień i na noc właśnie.
U mnie aplikowany w ciągu dnia sprawiał , że wszystko nałożone później ,czyli podkład , puder się ważyło i spływało. Nakładany na noc jako maska może nie do końca był zły , ale znowu , nie wchłaniał się i zostawiał tłuste ślady na pościeli . Krzywdy nie wyrządził teoretycznie , ale nie jest to produkt , który kupię ponownie. Finalnie zużyłam do stóp.
Przypomnę Wam tylko , że mam cerę mieszaną . Być może u osób z suchą cerą sprawdzi się lepiej.
Produkt z Lidla , Hydro Expert by Cien Cleansing Lotion zużyłam z przyjemnością. Był to bardzo przyjemny , łagodny lotion do zmywania makijażu czy też oczyszczania twarzy rano .
Niestety nie udało mi się spotkać go ponownie , nie wiem czy Lidl robi jakieś limitowane serie , ale jak spotkacie to bierzcie w ciemno .
Oraz balsam myjący Emma Hardie Moringa Cleansing Balm . Była to miniatura dołączona do zakupów , ale ja już miałam ten balsam i jeszcze zanim zaczęłam pisać bloga używałam tylko tego .
Jest to po prostu dość tłusty balsam , który nakładamy na całą twarz , masujemy i za pomocą muslinowej ściereczki zmywamy.
Cudownie pachnie , doskonale radzi sobie nawet z bardzo ciężkim makijażem a cera po użyciu jest miękka i nawilżona. Produkt bardzo wydajny i naprawdę warty swojej ceny , ja jednak nie zdecyduję się na pełnowymiarowe opakowanie. Po prostu mi się znudził , być może wrócę do niego w przyszłym roku , teraz ulubieńcem jest Elemis ;)
Kolejne dwa produkty to odkrycie ostatnich dwóch miesięcy. Oba absolutnie cudowne i oba zakupiłam ponownie w dużych opakowaniach.
Peeling do skóry głowy Grow Gorgeous Scalp Detox cudownie oczyszczał , był przy tym delikatny , cudownie pachnący i sprawiał , że moje włosy nie potrzebowały mycia przez tydzień i nadal wyglądały świeżo .
Maria Nila True Soft Shampoo - po tym szamponie włosy były miękkie jak włosy małej dziewczynki. Nigdy wcześniej po żadnych , nawet tych bardzo drogich , profesjonalnych kosmetykach nie miałam tak miękkich a zarazem lejących się włosów . Coś absolutnie cudownego .
Szampon nie pachnie po wylaniu na rękę , po umyciu wyczuwalny jest delikatny zapach , ale jest bardzo neutralny. Mnie to nie przeszkadza , efekty wynagradzają mi to w 100% .
Nie wszystko złoto , co się świeci . Bubel również się trafił. Mowa tu o suchym szamponie marki własnej Boots Tropical Dry Shampoo . Do zakupu skłoniło mnie opakowanie , które jest łudząco podobne do suchego szamponu z Batiste , zapach zresztą jest identyczny. Ale tylko to , szampon nie robi absolutnie nic! Jedno opakowanie zużyłam na 3 razy , efektu żadnego ! Nie odświeżył a miałam wrażenie , że tylko pogorszył sprawę. Na plus fakt , że nie pozostawił "siwizny" na głowie. Nie polecam i nie kupię ponownie.
I maska do włosów Garnier Ultimate Blends Moisturising Hair Food Aloe Vera & Coconut .
Maska nawilżająca o pięknym zapachu , niestety o nawilżeniu mogłam zapomnieć . Oprócz walorów zapachowych nie robiła nic. Ja mieszałam ją z inną maską po to aby zużyć ,ale więcej nie kupię. Moim zdaniem najgorsza spośród wszystkich dostępnych z tej serii . Więcej nie kupię .
Żel pod prysznic Palmolive Aroma Sensations Just Fabulous Shower Gel , pięknie pachniał , dobrze się pienił i jest absurdalnie tani .
Natomiast żele pod prysznic Palmolive Aroma Sensations So Luminous to żele , którymi dosłownie się oblewam. Troszkę wyparły mojego ulubieńca Orchid , ale tylko dlatego , że nie mogę nigdzie go dostać , nie zmienia to faktu , że pachną oblednie , nie wysuszają mojego ciała mimo nieciekawego składu , są równie tanie i bardzo łatwo dostępne. Zrobiłam sobie zapas ;)
I to już wszystko na dziś . Więcej pierdółek typu próbki , krople do oczu jak zawsze na Instagramie , gdzie Was oczywiście gorąco Zapraszam
( missindependentx30 ) .
Dajcie mi znać czy używałyście któregoś z w/w kosmetyków ?
Pozdrawiam Was serdecznie ,
Buziaki x
Moja | Aktualna | Poranna Pielęgnacja ;
Komentarze
Prześlij komentarz